Wydawało się, że to koniec koszmaru. Wydawało, że zagrożenie minęło. Media obiegła informacja, że rekin, który dwukrotnie zaatakował w Sharm El Sheikh został zgładzony. W dość nietypowych okolicznościach. Informację powtórzyły wszystkie najważniejsze serwisy informacyjne, a opinia publiczna długo nie była w stanie uwierzyć, że pogromca bestii swój bohaterski czyn wykonał… w całkowitym zamroczeniu alkoholowym. Przypadkowo zresztą. Dziś znamy już prawdę – historia o serbskim pogromcy rekinów - Draganie Stevicu, okrzykniętym przez media „Shark El Sheikh” została od początku do końca zmyślona przez portal Njuz.net, który specjalizuje się w podobnych mistyfikacjach. Tym razem naprawdę im się udało.
„Szczęki” w Egipcie
Przypomnijmy - Sharm El Sheikh jest jednym z najpopularniejszych kurortów w Egipcie, do którego tłumnie ciągną turyści z całego świata. Jest też chętnie wybierany przez Polaków. Kilka dni temu w płytkich wodach rozegrały się dramatyczne sceny. Na myśl od razu przychodzi słynny film „Szczęki” w reżyserii Stevena Spielberga. Życie raz jeszcze udowodniło, że potrafi przerosnąć film. Rekin, najprawdopodobniej żarłacz białopłetwy dwukrotnie zaatakował turystów. Pierwszy tragiczny incydent miał miejsce w rejonie Middle Garden, w północnej części zatoki Naama na Morzu Czerwonym. Rekin zaatakował 70-letnią turystkę z Niemiec, która zmarła w wyniku wykrwawienia w wodzie. Drugi atak miał miejsce 3 dni później, w środę. Rekin pojawił się nagle, podpłynął niewiadomo skąd i zaatakował grupę rosyjskich i ukraińskich turystów. Wszyscy natychmiast trafili do szpitala w Kairze, a stan jednej z kobiet, która straciła w wodzie nogę określany był jako krytyczny.
„Shark El Sheikh”
Sytuacja była tak poważna, że wszystkie plaże zostały na kilka dni zamknięte. Turyści byli przerażeni. Czarna flaga skutecznie odstraszała przed wejściem do morza. Na forach internetowych poświęconych turystyce w dziale „Sharm El Sheikh” dyskutowano tylko o rekinie. Wiele osób obawiało się, że cała ta afera zepsuje im wyjazd. Kurort ten żyje głównie z turystyki, dlatego decyzja władz mogła być tylko jedna – ryba odpowiedzialna za ataki na ludzi musi zostać natychmiast zgładzona. Z portu ruszyły jednostki uzbrojonych mężczyzn, za rekina wyznaczono nagrodę. Ministerstwo środowiska Egiptu poinformowało, że schwytane zostały dwa rekiny - rekin mako i żarłacz białopłetwy - jeden z nich ważył 250, drugi 150 kilogramów. Czy jeden z nich był ludojadem? To okaże się po ustaleniu, czy w ich treściach żołądkowych nie ma ludzkich szczątków.
Przypadkowy (pijany) bohater
Tymczasem w Internecie pojawiły się dobre wieści, które natychmiast zostały podchwycone przez media na całym świecie. Rekin odpowiedzialny za ataki został zabity, zagrożenie minęło. Tylko same okoliczności zabicia rekina wywołały uśmieszki i zaskoczenie. Otóż według portalu Njuz.net, niejaki Dragan Stivic spożywał ze znajomymi alkohol na plaży Sharm El Sheikh. Po chwili postanowił zażyć odświeżającej kąpieli i gdy dotarł na molo wykorzystał skocznię i z całym impetem wylądował w wodzie.
- Dragan wspiął się na skocznię, kazał potrzymać swoje piwo i po prostu skoczył. Nawet nie zdążyłem zareagować – mówił później jeden z jego znajomych, Milovan.
Okazało się, że uderzył nogą prosto w przepływającego poniżej rekina. Cios w czuły punkt okazał się zabójczy dla ryby, która to… okazała się właśnie tym przerażającym ludojadem, terroryzującym okolicę od kilku dni. Potwierdziła to nawet policja. Niezwykły zbieg okoliczności, przyznacie. Sam Stivic miał zdaniem żartownisiów trafić do szpitala na detoksykacje, a zaraz po wyjściu otrzymać od władz kurortu medal i darmowy pobyt w luksusowym hotelu. Był w końcu bohaterem.
Dali się nabrać
Historia o pijanym, serbskim pogromcy rekinów, niezwykłym bohaterze „od przypadku do upadku” była przez krótką chwilę prawdziwym hitem medialnym. Wiele osób nie mogło w nią uwierzyć. I słusznie! Badając źródła tej informacji odkryto, że odpowiada za nią bałkański portal Njuz.net, który specjalizuje się w tworzeniu podobnych mistyfikacji, nadając im znamiona prawdopodobieństwa. Portal podał informację macedońskiej agencji informacyjnej MINA, która to stała się źródłem dla mediów na całym świecie. Musimy przyznać, że żart rzeczywiście się udał, skoro tak niedorzeczna przecież historia trafiła np. do TVN24, gdzie została podana jako prawdziwa.
Źródło:
http://www.tvn24.pl
http://www.wprost.pl